Takie kolokwia, jak za studenckich czasów, tylko bez wychodzenia z domu. W jego zawodzie niezbędne.
Niedziela rano. Budzę się.
Marito w piżamie, z notesem pod pachą, nerwowo szuka pilota do telewizora.
Ziewam i wołam do niego:
- Eeej, co ty robisz? Chodź tu jeszcze na chwilkę... Marito w piżamie, z notesem pod pachą, nerwowo szuka pilota do telewizora.
Ziewam i wołam do niego:
- Zwariowałaś? Spóźnię się na wykłady!
5 komentarzy:
Pozazdrościł ci rozwoju zawodowego, hehe...tyle, że nie musi składać jakiejś durnej teczki.
Uniwersytet Trzeciego Wieku? Ciesz się,że kryzys wieku średniego przybrał w jego przypadku taką formę. Mógłby np. kupić motor i w skórzanym kombinezonie objeżdżać miasto....
Cholera, a ja mam właśnie słabośc do harleyowców. Myslisz, ze to też jakiś kryzys?..
Harleyowcy są ok, ale własny mąż Harleyowiec, no nie wiem,to odpada, jak dla mnie. Mąż służy do innych celów, a wśród nich rozrywka jest na szarym końcu.
E tam, bez przesady. Własny mąż też czasem potrafi być rozrywkowy. Albo sobie wmawiam? A z tymi harleyowcami, to masz racje ;-)
moze trzeba bylo zanecic marito jakas aranzacja wnetrza (o alkowie mysle, zeby nie bylo niedomowien)... zimowe zaspy maja jednak swoje dobre strony: trudnosci komunikacyjne (na drogach), wtedy nieobecnosc na wykladzie jest uzasadniona sila wyzsza :))
Prześlij komentarz