- W którą stronę się zakręca? – pyta znad umywalki.
- W prawo! – wołam znad kompa.
- Ale w czyje prawo, moje czy twoje? - woli się upewnić, bo jest niestabilnie zlateralizowany, a pomyłka grozi powodzią i rozpadem małżeństwa.
- Prawo jest tylko jedno! – odpowiadam zaczepnie.
- Jak jedno! Jak się odwrócę tyłem, to przecież prawo jest po twojej lewej stronie! – niby słusznie spostrzega.
- Prawo jest zawsze po mojej stronie, niezależnie od tego jak stoisz – podgrzewam atmosferę wiedząc, że się nie ruszy, bo musi trzymać uszczelkę.
- Bardzo śmieszne. Mam kręcić do okna, czy do drzwi? – pyta zrezygnowany.
- Lepiej tyle nie kręć, tylko dzwoń po pana Czesia - podsumowuję wjeżdżając mu podstępnie na ambicję.
Zadziałało. Spiął się i naprawił. Zakręcił we właściwe prawo.
A pan Czesio wyjeżdża niedługo do Irlandii.
Ma prawo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz