Nadwyrężyłam sobie kostkę.
Siedzę na ławce i czekam na taksówkę.
Po chodniku chodzi gołąb. Przyglądam mu się z nudów.
Ma koślawą łapkę, biedaczek. Drepcze nieporadnie i z trudem.
ale błyskawicznie poderwał się do lotu, zesrał na pożegnanie
i elegancko poszybował w siną dal...
Siedzę na ławce i czekam na taksówkę.
Po chodniku chodzi gołąb. Przyglądam mu się z nudów.
Ma koślawą łapkę, biedaczek. Drepcze nieporadnie i z trudem.
- To tak jak ja... - pomyślałam współczująco.Już chciałam towarzyszowi niedoli rzucić jakiś okruszek,
ale błyskawicznie poderwał się do lotu, zesrał na pożegnanie
i elegancko poszybował w siną dal...
4 komentarze:
Moja droga, chyba nie chciałabyś aby ktokolwiek rzucał Ci okruszki?...
Nie mówiąc już o tym, że sranie w locie jest mało eleganckie...
Aczkolwiek szybowanie w siną dal, hm... to mogłoby być interesujące.
Ja mu pozazdrościłam TYLKO możliwości alternatywnego sposobu poruszania, drogi anonimowy...
Jak tam kostka? Goi sie?
Będę żyć.
Los gołębia nieznany.
Prześlij komentarz