W łazience mieszkania, do którego sprowadziliśmy się jakiś czas temu, była niecodzienna ozdoba. Wieszak na ręczniki z rogami bydła watusi. Fajna rzecz, tylko na mój gust trochę przekombinowana. Postanowiliśmy na razie wynieść to do piwnicy i pomysleć nad wykorzystaniem rogów w inny sposób. Mój dekoratorski zapał szybko jednak ostygł i zapomnieliśmy o rogach na amen.
Tymczasem w piwnicy zrobił się nam składzik zupełnie niepotrzebnych rzeczy. Poprosiliśmy sąsiada, aby wziął sobie co mu potrzeba, a resztę spalił w piecu.
Minęło sporo czasu. W telewizji leciał jakiś program przyrodniczy. Gdy na ekranie pojawiła się gigantyczna krowa watusi, przypomniały mi się rogi.
Struchlałam.
Nie chcę.
;-)
Tymczasem w piwnicy zrobił się nam składzik zupełnie niepotrzebnych rzeczy. Poprosiliśmy sąsiada, aby wziął sobie co mu potrzeba, a resztę spalił w piecu.
Minęło sporo czasu. W telewizji leciał jakiś program przyrodniczy. Gdy na ekranie pojawiła się gigantyczna krowa watusi, przypomniały mi się rogi.
Struchlałam.
- Czy ten wieszak z rogami jest jeszcze w piwnicy? – usłyszałam swój przerażony głos.Pognałam do sąsiadów.
- Jeżeli sąsiad go nie spalił, to powinien być – odparł znudzony Marito, nie przerywając lektury „Niemoralnej propozycji”.
- I co? – zapytał Marito, gdy wróciłam.Przekonał mnie.
- Wywieźli do rodziny na wieś, bo się palić nie chciało. I nie wie co z tym zrobili. Iść jeszcze raz błagać, żeby oddali? Jechać?!
- Daj spokój. Chcesz jechać gdzieś na wieś i wracać z rogami?...
Nie chcę.
;-)
1 komentarz:
ciekawe, co tak "ubodlo" marito??
ale z drugiej strony, to moze lepiej jakas inna ozdobe wynalezc? na pewno cos wymyslisz :))
pozdrawiam
Psycholog
Prześlij komentarz