czwartek, 7 lutego 2008

BRATNIA DUSZA

Nie miałam dzisiaj pomysłu na obiad.
Wymyśliłam, że kupię jakiegoś gotowca "prosto na patelnię".

Jestem w sklepie.
Mrożonka, którą sobie upatrzyłam leży daleko i aby dosięgnąć muszę się praktycznie przewiesić przez ladę.
Kątem oka widzę, że jakaś babka obok ma ten sam problem. Też się zawzięcie gramoli w poszukiwaniu upatrzonego produktu i też ma różowy szaliczek, aktualnie zatopiony w mrożonym groszku. Nie widzę dokładnie czy to groszek, bo dzieli nas gruba szyba, ale na pewno w czymś zielonym. Ładnie to wygląda.
Uśmiecham się na myśl, że nie ja jedna mam lenia i skłonność do jaskrawych kolorów.
Dyskretnie spoglądam na moją sąsiadkę. Ona na mnie też, ale szybko odwraca głowę. Tak jak ja zresztą. Nie lubię, gdy ktoś mi się chamsko przygląda.
Wygląda na starszą, ale czuję w niej bratnią duszę.
Czasem tak jest. Nie zna się kogoś, a od razu wiadomo, że to fajny człowiek.
Nurkuję jeszcze raz po barszcz ukraiński. Widzę, że ona również. Zaniepokoiłam się lekko.
Bratnia dusza bratnią duszą, ale może już wystarczy. No chyba, że to jakaś wariatka.
Nie wiem o co jej chodzi. Z impetem stawia koszyk na ladzie i jeszcze bezczelnie się na mnie gapi. Tego już za wiele!
Spojrzałam na nią równie bezczelnie i stanęłam jak wryta.

Przed nosem mam lustro, a na nosie "nie te" okulary...


P.S.
Uprasza się o nieudzielanie porad terapeutycznych.
No chyba, że tej drugiej...

tribute to Marx Brothers


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zawsze chcialam poznac ...kogos takiego ...jak ja! Dlaczego nie? Czy to zle lubic samego siebie? I tak trzymaj Fio! Adriatyk

Anonimowy pisze...

pewnie dlatego wymyslono kiedys lustro ... weneckie :))
pozdrawiam
Psycholog
ps.
zabraniac mi udzielania porad, tez cos...