Wróciłam z pracy zmęczona i zła.
Zaparzyłam sobie melisę.
Wybrałam nowy piękny kubek z motywem bambusowym i zamiast usiąść jak człowiek i spokojnie sączyć kojący napar, postanowiłam zrobić zdjęcie na bloga. Tego z filiżankami.
Poleciałam po aparat, przytargałam doniczkowego bambusa, żeby się komponował z kubkiem i poukładałam wszystko razem na taborecie pod oknem. Akurat słońce przebijało się przez bambusową (a jakże!) roletę, więc pełna korelacja i sukces gwarantowany.
Konstrukcja wyszła trochę za niska. Postawiłam taboret na krześle, na taborecie podkładkę, na podkładce kubek. Na zdjęciu i tak nie będzie widać, a zależy mi na efekcie. W końcu codziennie zagląda na bloga kilkadziesiąt osób, a to zobowiązuje!
Ale dalej coś nie gra. Przesuwam kubek, odsuwam doniczkę, zasuwam roletę, robię kilkanaście ujęć pod światło, za cieniem, znad krzesła i spod taboretu. Melisa już pewnie lekko zimna, nie szkodzi, zimna tez pomaga, jeszcze tylko jedno ujęcie, bo akurat słońce odbiło się pięknie od glazury, aż tu nagle...
[...]
Dywan dało się wyprać.
Uszko dało się skleić.
Bambus postoi sobie w wodzie.
Mam ochotę na wódkę z bambusa. Z gwinta!!!