Nadwyrężyłam sobie kostkę.
Siedzę na ławce i czekam na taksówkę.
Po chodniku chodzi gołąb. Przyglądam mu się z nudów.
Ma koślawą łapkę, biedaczek. Drepcze nieporadnie i z trudem.
ale błyskawicznie poderwał się do lotu, zesrał na pożegnanie
i elegancko poszybował w siną dal...
Siedzę na ławce i czekam na taksówkę.
Po chodniku chodzi gołąb. Przyglądam mu się z nudów.
Ma koślawą łapkę, biedaczek. Drepcze nieporadnie i z trudem.
- To tak jak ja... - pomyślałam współczująco.Już chciałam towarzyszowi niedoli rzucić jakiś okruszek,
ale błyskawicznie poderwał się do lotu, zesrał na pożegnanie
i elegancko poszybował w siną dal...
Moja droga, chyba nie chciałabyś aby ktokolwiek rzucał Ci okruszki?...
OdpowiedzUsuńNie mówiąc już o tym, że sranie w locie jest mało eleganckie...
Aczkolwiek szybowanie w siną dal, hm... to mogłoby być interesujące.
Ja mu pozazdrościłam TYLKO możliwości alternatywnego sposobu poruszania, drogi anonimowy...
OdpowiedzUsuńJak tam kostka? Goi sie?
OdpowiedzUsuńBędę żyć.
OdpowiedzUsuńLos gołębia nieznany.